No właśnie jak? Otóż jest na to sposób. Tylko najpierw trzeba go – tego wewnętrznego krytyka dopuścić do głosu, a potem dać głos sobie. Ale może na początek jakiś praktyczny przykład z życia. Katarzyna jest dyrektorem sprzedaży z wieloletnim doświadczeniem i dużymi sukcesami. A jednak przed dużą zmianą, związaną ze zmianą strategii firmy i z bardziej agresywnym zarządzaniem zespołem, broniła się rękami i nogami. „Bałam się. Tak bardzo, że miałam objawy psychosomatyczne – ściśnięte gardło, łomot serca oraz problemy jelitowe. No i czułam oczywiście frustrację i złość na siebie” – przyznaje. W czasie sesji coachingu zaczęła wyłapywać różne negatywne myśli, które pojawiały się w jej głowie na swój temat. Były one bardzo silne, zwłaszcza wtedy, gdy mówiła o przyszłej zmianie jej funkcji. Wcale nie było to dla niej takie łatwe, czasem nie była w stanie ich wypowiedzieć na głos. Dlatego postanowiła zapisywać je w swoim nowym zeszycie.
Niektóre okazały się naprawdę okrutne. I – także w opinii jej samej – niesprawiedliwe i wyolbrzymione, bez pokrycia. Często dopiero zobaczenie ich na papierze, czarno na białym pozwala zrobić nam następny krok, czyli skonfrontować je z rzeczywistością. W tych negatywnych opiniach, sądach naszego wewnętrznego krytyka pojawiają się często takie słowa jak „nigdy” oraz „zawsze”. Obalenie takich przekonań podczas coachingu jest dość proste. Wystarczy, że coach zada takie pytanie – Czy kiedyś było inaczej? Czy kiedyś coś się nam udało? I dalej, czy to na pewno jest prawda? I na koniec zachęca Klienta do refleksji – Co możesz zrobić, żeby to zmienić? Tylko tyle i aż tyle.
Inny przykład. Myślisz sobie: „nie mówię zbyt dobrze po angielsku. Przez to nie mogę zrobić kariery i aplikować na wyższe stanowiska. Jestem do dupy”. Zanim wycofasz jednak swoje podanie o pracę („żeby się nie skompromitować, bo przecież tam wymagają perfekcyjnego angielskiego”) czy zrezygnujesz z pójścia na interview z zagranicznym pracodawcą, zastanów się, na jakiej podstawie dokonałaś/-eś tej oceny. Czy masz niezbite dowody i ile razy w życiu z powodzeniem komunikowałaś/-eś się po angielsku? Następnie zastanów się, jaki odsetek ludzi naprawdę może się pochwalić nienaganną znajomością choć jednego języka obcego. Na ile ten angielski decyduje o twojej atrakcyjności jako pracownika? I czemu nie masz prawa popełniać błędów, zarówno w gramatyce, jak i w życiu? A potem zapytaj siebie, co zrobić, by się jednak języka Szekspira trochę lepiej nauczyć.
Na trzeciej sesji coachingu Katarzyna zobaczyła swojego wewnętrznego krytyka. Zwizualizowała go. W tym procesie bardzo pomogły jej także specyficzne karty z grafiką LuckLuck. Nie wiedzieć czemu przybrał formę wielkiego, czarnego pająka, czyhającego na nią w kącie, żeby tylko do niej podejść, osaczyć i nasączyć swoją trucizną. Natrząsał się z niej, podcinał jej wiarę w siebie, gdy tylko chciała zapuścić się w nieznane dotąd obszary – inne możliwości. „Dopiero jak go sobie wyobraziłam, mogłam zacząć z nim rozmawiać. Zaczął oczywiście od tego, że »mi się nie uda«, a ja wtedy zapytałam się go: »a właściwie dlaczego?«. Wtedy on przypominał dawne moje wpadki i porażki. Na co ja zastanawiałam się, jak mogłabym ich w przyszłości uniknąć – opowiada Katarzyna.
Z czasem jej Krytyk przestał być taki surowy i agresywny („nawet trochę odpuścił” – śmieje się Katarzyna), a ona jest bardziej otwarta na jego ostrzeżenia. Nową sytuację w firmie postrzega teraz na bardzo rozwojową, w której może rozwinąć skrzydła. Gdy tylko dzieje się z nią coś nie tak, próbuje wychwycić swoje negatywne myśli i spisać je. To zawsze jest dobrym początkiem do dalszego dialogu ze swoim Krytykiem.