Rodzice Agusi nie mogli doczekać się jej przyjścia na świat. Od samego początku starannie przygotowywali się do macierzyństwa, czytali książki, chodzili na kursy dla przyszłych mam, z wielką uwagą słuchali wszelakich rad. Kiedy na świecie pojawiła się Agatka, zakochali się w niej. Nie mogli się na nią napatrzeć, wciąż ją przytulali, głaskali, całowali. Chwalili się nią wszystkim i wszędzie. Agusia od różnych osób słyszy, że jest śliczna, dobra i bystra. Od dziadków, że najładniejsza i najmądrzejsza:) Szybko zaczyna więc tak o sobie mówić. Nawet kiedy w szkole pojawiają się pierwsze trudności w pisaniu literek czy w nauce czytania, nie zraża się. Ćwiczy dalej, bo w domu słyszy, że są z niej dumni, że tak bardzo się stara. Nauczyciele chwalą ja za pracowitość i dokładność. Dziewczynka stara się być coraz bardziej lepsza, bo wie, że da radę, jak tylko więcej poćwiczy.
W domu Krzysia rodzice rzadko się uśmiechają. Chłopiec często płacze, co jego mamę doprowadza do rozpaczy i wściekłości. Często wciska mu więc smoczek i krzyczy, żeby się zamknął. Krzyś dowiaduje się, że jego narodziny to wpadka i że teraz są przez niego same kłopoty. Rzadko ktoś bierze go na ręce czy chwali. Raczej słyszy negatywne komunikaty, że jest gówniarzem, małolatem, płaczkiem. W później w szkole, mimo że dobrze się uczy i nie ma problemów z nauką, czuje się gorszy od innych. Myśli o sobie, że jest do niczego i nic dobrego z niego nie wyrośnie.
Dzieci bardzo szybko orientują się, czy są akceptowane czy też nie. Posiadają w sobie szósty zmysł, bardzo czuły radar, który szybko wychwytuje najsubtelniejsze sygnały – słowa, ton głosu, mimikę czy gesty, świadczące o czyjejś akceptacji lub jej braku. Dzieje się to najczęściej na nieświadomym poziomie. Na podstawie wszelakich interakcji z otoczeniem, dzieci budują sobie przekonania na własny temat tzw. samoocenę. Przekonania te tworzą tzw. obraz siebie i samowiedzę. W sposób zupełnie naturalny dzieci porównują to, co o sobie wiedzą i myślą (na bazie tego, co usłyszeli na swój temat od rodziców, kolegów i nauczycieli) z tym, co widzą u dorosłych i swych rówieśników. Łatwo oceniają swoje umiejętności, talenty, zalety, wady, ograniczenia i możliwości. Szybko orientują się, co jest nagradzane przez otoczenie, a co nie. Przez ten pryzmat zaczynają oceniać siebie, budując zręby samooceny.
Dziecko buduje swoją samoocenę na podstawie ocen znaczących osób, czyli takich, których dziecko darzy zaufaniem i z których zdaniem się liczy. Do tego grona należą rodzice, dziadkowie, opiekunowie, z czasem rozszerza się ono na rodzeństwo, rówieśników i nauczycieli. Samowiedzę budujemy w oparciu o to, jak interpretujemy reakcje innych ludzi w stosunku do własnej osoby. Samoocena kształtuje się więc dzięki wyobrażeniu o tym, jak nas postrzegają inni, co o nas sądzą i jak oceniają. Problem w tym, że jako dzieci nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy to, co słyszymy jest prawdziwe i zgodne z rzeczywistością – że naprawdę tacy jesteśmy – czy też jest to opinia wypowiedziana przez kogoś pod wpływem silnych emocji i nie do końca adekwatna i prawdziwa. Dopiero w dorosłym życiu, jesteśmy w stanie się z tymi opiniami skonfrontować i je zweryfikować. Ale wracajmy do tematu…
Wszyscy doskonale pamiętamy z czasów dzieciństwa, co najczęściej nasze otoczenie ocenia. Na pierwszy rzut idzie z reguły wygląd zewnętrzny (gruby, chudy, z odstającymi uszami czy piegami itp.), sprawność fizyczna (na W-F-ie wszystko wychodzi brutalnie na jaw), stan zdrowia, zdolności intelektualne, pozycja w grupie, zdolność do działania, styl i skuteczność dziecka. Dlatego dużo łatwiej radzić sobie dziecku z negatywnymi opiniami innych, zasłyszanymi w przedszkolu czy w szkole, jeśli w domu otrzymało ono całkowitą i bezwarunkową akceptację. I choć zderzenie z trudną rzeczywistością szkolną może okazać się bolesne, to nie będzie ono dla niego miażdżące. Będzie to tylko pewien dyskomfort pomiędzy tym, co dziecko o sobie samo myśli z tym, co o nim myślą inni rówieśnicy.
Niska samoocena nie bierze się ostatecznie z braku popularności, z brzydkiego wyglądu, słabych ocen w szkole czy niskiego statusu, ale z braku bezwarunkowej akceptacji samego dziecka w domu. Dziecko musiało zobaczyć obojętne lub zimne spojrzenie i usłyszeć: „Ale z ciebie niezdara, jesteś jak słoń w składzie porcelany”, „Jesteś słaby, nie popisałeś się, wypadłeś najgorzej z całej klasy”, „Jesteś za gruba! Nie mieścisz się już w żadne spodnie, które ci kupiłam”.
A może w dzieciństwie rodzice stawiali Ci zbyt wysokie wymagania i byli Tobą rozczarowani, gdy im nie sprostałeś. A może wręcz przeciwnie – wszystko za Ciebie robili. I teraz boisz się i z góry zakładasz, że sam sobie nie poradzisz. Spójrz czy, po tym jak coś Ci nie wyszło – nie przylepiłeś sobie sam etykietki „ofiara życiowa”, albo czy nie pozwoliłeś się innym zaszufladkować.